Slogan slogan slogan
Jak dzwinie placza sie ludzkie losy. Nie wiemy czego spodziewac sie jutro a tym bardziej czego za 20 lat.
Kiedy kazde z nich jechalo na zimowisko do malej gorskiej miejscowosci zadne z nich nie myslalo co bedzie po tygodniu. Jechali tam kazde przypadkiem. Byli prawie pelnoletni, ciekawi swiata i przekonani ze w zyciu mozna osiagnac wszystko , trzeba tylko chciec. Kazde z nich wyrwalo sie na tydzien ze swiata w ktorym wyrastali. On mlody blondyn z bujna czupryna Ona o typie urody ktory przyciaga uwage. Wysoka o ciemnych , dlugich wlosach,szczupla jak igla.
Zaiskrzylo miedzy nimi juz pierwszego wieczoru. Podszedl poprosic ja do tanca. Jakze banalnie. Ale on wlozyl w to wysilek calej swojej woli. Byl niesmialym, nieswiadomym wartosci swego wygladu i intelektu. Ona nie wierzyla ze chlopak jak on zwrocil na nia uwage. On chcial byc tylko blisko niej, nie wiedzial jeszcze dlaczego.
Spedzali razem kazda mozliwa chwile. Uczucie wybuchalo wrecz dookola nich. Ona nie patrzyla juz na nikogo innego. W glebi duszy myslala jednak ze jest to tylko wakacyjna milostka przystojnego chlopaka, ktory takich jak ona moze miec na peczki. Jakze nie doceniala wtedy jego uczucia. uczucia ktore rodzilo sie w sercu mlodego chlopca z sila wulkanu.
Pierwsze pieszczoty i pocalunki przyszly same. Czyste i szczere, gorace i namietne. Calowal ja pierwszy raz gdzies obok goralskiej chaty, na skrzypiacym sniegu, ktory iskrzyl milionami iskier oswietlony swiatlem ksiezyca. Czul jak dziewczyna omdlewa od pocalunkow i pieszczot...przycinal ja mocno do siebie aby nie wysunela mu sie z ramion. Miala gorace usta, ktore oddala mu z checia i ufnoscia. Oboje byli chyba nieco zaskoczeni swoim zachowaniem. Nie kierowali niczym , wszystko bylo spontaniczne i takie mlodziencze.